Wywiad z gwiazdą: Aneta Zając
2 kwiecień 2013
Aneta Zając opowiada o tym, co ją łączy i różni z graną przez nią postacią serialową, jak godzi obowiązki opieki nad bliźniakami z pielęgnacją ciała i duszy, a także, co myśli o poprawianiu urod...
2 kwiecień 2013
Aneta Zając opowiada o tym, co ją łączy i różni z graną przez nią postacią serialową, jak godzi obowiązki opieki nad bliźniakami z pielęgnacją ciała i duszy, a także, co myśli o poprawianiu urod...
y przez kobiety.
P.: Czy praca w serialu zmieniła Pani podejście do własnego wizerunku medialnego?
Aneta Zając: Gram Marię Radosz w Pierwszej Miłości od 9 lat. Trudno byłoby całkowicie zapomnieć, że dałam jej swój fizis. Fakt faktem, moja prywatna szafa zdecydowanie różni się od serialowej. Ocena charakterologiczna też wykazałaby niezgodność między nami. Różni nas wiele, ale zdaję sobie sprawę, że wizerunek medialny w jakimś stopniu upodabnia mnie do Marysi. Na szczęście mam do tego dystans i prywatnie jestem sobą.
P.: Jaki jest Pani sprawdzony sposób na relaks po ciężkim dniu?
Aneta Zając: Nie uwierzy Pani, ale najchętniej jadę wtedy na siłownię. Zdecydowanie trudniej jest mi wybrać się na trening w leniwym, wolnym od pracy dniu. Treningi na siłowni polubiłam jeszcze w liceum, te obecne różnią się tym, że ćwiczę ”pod fachową” kontrolą.
P.: A jakie są Pani ulubione kosmetyki?
Aneta Zając: Chyba jak każda kobieta tak i ja, sięgam po nowości. Używam głównie balsamów i peelingów do ciała. Zimowa kąpiel bez rozgrzewającego masła do ciała byłaby jak litera „i” bez przysłowiowej „kropki”. Warto z pewnością sięgnąć po ten balsam latem. Być może do lata odkryję też nową kosmetyczną miłość... Uwielbiam wszystkie pięknie pachnące, naturalne produkty.
P.: Czy wychowując bliźniaki znajduje Pani czas na pielęgnację ciała i duszy?
Aneta Zając: Pielęgnacja ciała to dla mnie kosmetyki o fantastycznych zapachach. Nie przyzwyczajam się do jednego, można powiedzieć „zmieniam je jak rękawiczki”. A jeśli chodzi o pielęgnację duszy to mam dwie słabostki. Jedną jest muzyka, słucham każdy jej rodzaj, ostatnio z preferencją w stronę muzyki Cocteau Twins. A drugą - książki. Znajomi wiedzą, że czytam wszędzie. Zawsze w torbie mam książkę, którą aktualnie czytam. Pozycję Joanny Bator „Ciemno coraz ciemniej” przeczytałam dwukrotnie – raz po razie, nigdy dotąd mi się to nie zdarzyło.
P.: Z jakich zabiegów korzysta Pani regularnie?
Aneta Zając: Korzystam z różnorodnych zabiegów kosmetycznych i chyba wpadłam w ich sidła. A wszystko zaczęło się od niewinnego prezentu, jaki dostałam na urodziny, był to bon na masaż ciepłymi kamieniami. Poszłam i wpadłam, zobaczyłam inne zabiegi w cenniku i każdego chciałam spróbować choć raz. Regularnie uczęszczam też na zabiegi nawilżające, ujędrniające ciało i redukujące cellulit.
P.: Czy ma Pani sprawdzone, „babcine” sposoby pielęgnacji ciała? I jakie?
Aneta Zając: Babcine sposoby pielęgnacji ciała wprowadziły mnie dawno temu w arkana kosmetyczne. Było ich wiele, babcia znała praktycznie miksturę na wszystko. Jednak wymagało to zawsze przygotowania kilku składników, z których robiło się wywar czy maść. Niestety z żalem przyznam, że brak mi na to czasu. Czasami stosuję tylko ten, który wymaga obecności miodu w domu. Polecam maseczkę miodową na popękaną skórę u rąk, stóp czy ust – pomaga. Do dziś pamiętam też i stosuję radę babci, aby policzki masować ruchem od brody ku skroniom.
P.: Czy korzystała Pani z zabiegów tzw. inwazyjnych?
Aneta Zając: Zabiegi inwazyjne, implanty, korekty itp., na chwilę obecną mnie nie interesują. Z estetycznego punktu widzenia czuje się dobrze w swojej skórze i nie chcę nic poprawiać. Jednak uważam, że medycyna estetyczna jest jak najbardziej potrzebna. Choćby dla ludzi po wypadkach czy osób dotkniętych sporymi defektami estetycznymi. Nie chcę się zagłębiać dalej, bo to temat rzeka.
P.: Co Pani myśli o poprawianiu urody przez kobiety? I czy powinien to być temat wstydliwy (tak jak jest do tej pory)?
Aneta Zając: Na ten temat odpowiedzi byłoby tyle, ile jest kobiet. Moje zdanie jest takie: jeśli uznam, iż warto, by zminimalizować pewne mankamenty urody zacznę o tym myśleć i pewnie zasięgnę porady specjalisty. Nie wiem tylko, czy jednocześnie wykupię odznakę - ”mam korektę tego czy tego”, bo uważam, że skoro się na to zdecydowałam to nie zależy mi na informowaniu innych. Naprawdę nie wiem, czy słowo wstyd jest tu użyte poprawnie, bo czego ma się wstydzić kobieta? Najważniejsze, aby czuć się dobrze w swoim ciele.
P.: Czy lubi Pani podróżować, jaki jest Pani ulubiony kierunek?
Aneta Zając: Tak kocham podróże, nie jestem typem domatora i zawsze w wakacje, letnie i zimowe, wyjeżdżam. Latem są to zawsze ciepłe kraje, a zimą … też ciepłe kraje . Choć ostatnio spodobała mi się zima w górach. Polskie góry odkrywam, bo wcześniej nie byłam ich zwolenniczką. Ale nigdy nie mów nigdy i ja też zaczynam bywać na szlakach i stokach.
Dziękuję za wywiad.
P.: Czy praca w serialu zmieniła Pani podejście do własnego wizerunku medialnego?
Aneta Zając: Gram Marię Radosz w Pierwszej Miłości od 9 lat. Trudno byłoby całkowicie zapomnieć, że dałam jej swój fizis. Fakt faktem, moja prywatna szafa zdecydowanie różni się od serialowej. Ocena charakterologiczna też wykazałaby niezgodność między nami. Różni nas wiele, ale zdaję sobie sprawę, że wizerunek medialny w jakimś stopniu upodabnia mnie do Marysi. Na szczęście mam do tego dystans i prywatnie jestem sobą.
P.: Jaki jest Pani sprawdzony sposób na relaks po ciężkim dniu?
Aneta Zając: Nie uwierzy Pani, ale najchętniej jadę wtedy na siłownię. Zdecydowanie trudniej jest mi wybrać się na trening w leniwym, wolnym od pracy dniu. Treningi na siłowni polubiłam jeszcze w liceum, te obecne różnią się tym, że ćwiczę ”pod fachową” kontrolą.
P.: A jakie są Pani ulubione kosmetyki?
Aneta Zając: Chyba jak każda kobieta tak i ja, sięgam po nowości. Używam głównie balsamów i peelingów do ciała. Zimowa kąpiel bez rozgrzewającego masła do ciała byłaby jak litera „i” bez przysłowiowej „kropki”. Warto z pewnością sięgnąć po ten balsam latem. Być może do lata odkryję też nową kosmetyczną miłość... Uwielbiam wszystkie pięknie pachnące, naturalne produkty.
P.: Czy wychowując bliźniaki znajduje Pani czas na pielęgnację ciała i duszy?
Aneta Zając: Pielęgnacja ciała to dla mnie kosmetyki o fantastycznych zapachach. Nie przyzwyczajam się do jednego, można powiedzieć „zmieniam je jak rękawiczki”. A jeśli chodzi o pielęgnację duszy to mam dwie słabostki. Jedną jest muzyka, słucham każdy jej rodzaj, ostatnio z preferencją w stronę muzyki Cocteau Twins. A drugą - książki. Znajomi wiedzą, że czytam wszędzie. Zawsze w torbie mam książkę, którą aktualnie czytam. Pozycję Joanny Bator „Ciemno coraz ciemniej” przeczytałam dwukrotnie – raz po razie, nigdy dotąd mi się to nie zdarzyło.
P.: Z jakich zabiegów korzysta Pani regularnie?
Aneta Zając: Korzystam z różnorodnych zabiegów kosmetycznych i chyba wpadłam w ich sidła. A wszystko zaczęło się od niewinnego prezentu, jaki dostałam na urodziny, był to bon na masaż ciepłymi kamieniami. Poszłam i wpadłam, zobaczyłam inne zabiegi w cenniku i każdego chciałam spróbować choć raz. Regularnie uczęszczam też na zabiegi nawilżające, ujędrniające ciało i redukujące cellulit.
P.: Czy ma Pani sprawdzone, „babcine” sposoby pielęgnacji ciała? I jakie?
Aneta Zając: Babcine sposoby pielęgnacji ciała wprowadziły mnie dawno temu w arkana kosmetyczne. Było ich wiele, babcia znała praktycznie miksturę na wszystko. Jednak wymagało to zawsze przygotowania kilku składników, z których robiło się wywar czy maść. Niestety z żalem przyznam, że brak mi na to czasu. Czasami stosuję tylko ten, który wymaga obecności miodu w domu. Polecam maseczkę miodową na popękaną skórę u rąk, stóp czy ust – pomaga. Do dziś pamiętam też i stosuję radę babci, aby policzki masować ruchem od brody ku skroniom.
P.: Czy korzystała Pani z zabiegów tzw. inwazyjnych?
Aneta Zając: Zabiegi inwazyjne, implanty, korekty itp., na chwilę obecną mnie nie interesują. Z estetycznego punktu widzenia czuje się dobrze w swojej skórze i nie chcę nic poprawiać. Jednak uważam, że medycyna estetyczna jest jak najbardziej potrzebna. Choćby dla ludzi po wypadkach czy osób dotkniętych sporymi defektami estetycznymi. Nie chcę się zagłębiać dalej, bo to temat rzeka.
P.: Co Pani myśli o poprawianiu urody przez kobiety? I czy powinien to być temat wstydliwy (tak jak jest do tej pory)?
Aneta Zając: Na ten temat odpowiedzi byłoby tyle, ile jest kobiet. Moje zdanie jest takie: jeśli uznam, iż warto, by zminimalizować pewne mankamenty urody zacznę o tym myśleć i pewnie zasięgnę porady specjalisty. Nie wiem tylko, czy jednocześnie wykupię odznakę - ”mam korektę tego czy tego”, bo uważam, że skoro się na to zdecydowałam to nie zależy mi na informowaniu innych. Naprawdę nie wiem, czy słowo wstyd jest tu użyte poprawnie, bo czego ma się wstydzić kobieta? Najważniejsze, aby czuć się dobrze w swoim ciele.
P.: Czy lubi Pani podróżować, jaki jest Pani ulubiony kierunek?
Aneta Zając: Tak kocham podróże, nie jestem typem domatora i zawsze w wakacje, letnie i zimowe, wyjeżdżam. Latem są to zawsze ciepłe kraje, a zimą … też ciepłe kraje . Choć ostatnio spodobała mi się zima w górach. Polskie góry odkrywam, bo wcześniej nie byłam ich zwolenniczką. Ale nigdy nie mów nigdy i ja też zaczynam bywać na szlakach i stokach.
Dziękuję za wywiad.
Rozmawiała Jarosława Wylotek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz